czwartek, 15 marca 2012

O wyczynach i tolerancji

Do napisania tego artykuliku skłoniła mnie gorąca internetowa dyskusja jaka pojawiła się po wypadku jaki przytrafił się Panu Janowi Lisewskiemu, polskiemu kitesurferowi. I nie chcę tutaj skupiać się na kwestii przygotowania tej ekspedycji, to z własnej perspektywy oceni Pan Jan.
Ja wiem, że nie wszystko można przewidzieć.
Dlaczego w ogóle wybrał się na taką wyprawę?
Spytano kiedyś bodaj jakiegoś znanego himalaistę po co chodzić w góry; odpowiedź była szybka i prosta - Bo są.
Dlaczego ja żegluję ? Nigdy się tak głęboko nad tym nie zastanawiałem. Wiem jedno moje życie bez żagli nie byłoby pełne.
Jednym do spełnienia wystarczy telewizor i ciepłe kapcie inni potrzebują trochę innych wyzwań.
Czy żeglowanie jest niebezpieczne - moim zdaniem, nie bardziej niż chodzenie po ulicach, a znajdą się tacy którzy powiedzą inaczej.
Dlatego też drażnią mnie i irytują oceny wyprawy Pana Jana Lisewskiego w stylu, głupota, nieodpowiedzialność, kto za to zapłaci itd.
Na szczęście międzynarodowe konwencje nakazują ratować życie za darmo.
Stosując ten styl ocen, można powiedzieć; głupotą jest przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle, a tak postępuje mnóstwo ludzi.
Ja nie nazywam ich debilami, głupcami itp.
Ludzie popełniają błędy - sztuką jest wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i starać się więcej ich nie powtarzać. 
Panie Janku pomimo że kitesurfing to nie moja bajka, i pewnie nawet bym się nie dowiedział, że wcześniej przepłynął Pan Bałtyk jestem za Panem.

Brawo dla wszystkich którzy pomagali w doprowadzeniu do szczęśliwego zakończenia.
Dobrze, że jest Pan cały i zdrowy. Mówi się, że co nas nie zabije to nas wzmocni.
Szkoda że się nie udało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz