czwartek, 29 marca 2012

A mury runą runą runa

Ale się porobiło...
Były sekretarz KC PZPR i członek biura politycznego nuci pieśń, która w jego czasach była zakazana. Na manifestacji Solidarności i OPZZ(no tutaj może się tłumaczyć, że to OPZZ go zaprosił).
Niech mi to ktoś szybko wytłumaczy...
Cel uświęca środki, ale jakieś to niesmaczne...

niedziela, 25 marca 2012

Dość turystów

Linka podrzucili koledzy z forum mazury.info.pl.
Chyba Pan Wójt chlapnął coś z czego niełatwo będzie mu się wytłumaczyć...

piątek, 23 marca 2012

Powrót do przeszłości

Nie pamiętam od kiedy...to fragment tekstu piosenki Lady Pank, dla mnie aktualny w kontekście dyskusji o reformie emerytalnej.
Jako niemal pięćdziesięciolatek, który pracował na etacie i musiał wybierać pomiędzy  ZUS i OFE obserwuję tę dyskusję z ogromną uwagą..."Co by tu jeszcze spieprzyć Panowie"? Wszak ZUS wyliczył mi kapitał początkowy, miałem szansę trochę nazbierać w OFE, niestety ktoś tam pogrzebał i moje szanse na zyski z OFE maleją. Ktoś zaczął, inny nie dokończył i wyszło jak zwykle...
Z drugiej strony jako niemal pięćdziesięciolatek prowadzący działalność gospodarczą  mam tą całą dyskusję; wszyscy wiedzą gdzie...
Wiem doskonale, że wysokość mojej emerytury w żaden sposób nie będzie zależała od haraczu jaki płacę ZUS owi. Wiem też, że obecna władza prędzej czy później przegra i rządzić będzie ktoś inny. No właśnie...a kto zagwarantuje, że następca nie będzie gmerał w emeryturach, tak jak obecny rząd grzebał w OFE. 
Gdzieś czytałem o kraju w którym gdy rząd przeprowadzał głębokie reformy w tym i emerytur, to wszystkie siły polityczne łącznie z opozycją zobowiązały się, że nie będą w nich(tych reformach) przez jakiś czas gmerać. A jeżeli już to tak, jak i poprzednim razem będzie to wymagało zgody wszystkich. Na dodatek dotrzymali słowa.
- Co by tu jeszcze spieprzyć Panowie ?
A potem, będzie jak zawsze...
- "Zdarza się,  że popełniamy błędy"
- Chcielibyśmy z tego miejsca Was serdecznie przeprosić... dobry motor, dobry motor...
Jak zwykle za nasze(moje, pana , pani) pieniądze.
 Kilka już lat temu, kiedy rozpoczynała się droga do liberalizacji przepisów dotyczących żeglowania rekreacyjnego jeden z żeglarzy na pytanie:
Czego żeglarze oczekują od PZŻ(Polski Związek Żeglarski)?; odpowiedział: najbardziej chcemy, żeby Związek niczego od nas nie chciał.
Ja też chciałbym, żeby ci co rządzą,  jak najmniej chcieli czegoś od nas.

czwartek, 22 marca 2012

O żaglówkach i motorówkach

Żeglarstwo uprawiane jest na jednostkach pływających napędzanych siłą wiatru za pośrednictwem żagli. A "motorówka" - gdzie tu jakaś woda...:)
W długie jesienno - zimowe wieczory, na forach internetowych obserwowałem wymianę "poglądów" pomiędzy motorowodniakami a żeglarzami.
Od lat pokutuje utarty stereotyp, że te dwa środowiska zwalczają się wzajemnie a wręcz się nienawidzą.
Pełno w sieci jest opisów typu;  idiota na motorówce, lub skuterze, zalał mi kokpit, spowodował niebezpieczną sytuację, powinno się zabronić im pływać itp.(ciekaw jestem ile na forach motorowodnych jest wpisów o idiotach na żaglach...)
Szwendam się po śródlądziu już ponad dwadzieścia lat i mam pełne prawo uważać że Was motorowodniaków należy WYELIMINOWAĆ...
A oto dowody:
- lipiec 1997 - fala z przepływającej motorówki spowodowała, że kubek z kawą który stał na ławce w kokpicie spadł i wylądował w jeziorze...
- maj 1999 - słabo przywiązane do relingu wiadro, na skutek wywołanej fali wzięło się i utopiło...
- sierpień 2000 - przepływająca 50 m przed MOIM dziobem motorówka tak zamieszała fale(szedłem wtedy na ostro pod 4-5B), że jedna z nich była o 1 m większa niż pozostałe chlapiące na mnie przez cały czas.(tak wiem z tym 1 m, to ...morskie opowieści).
- czerwiec- 2008 - wyleciała mi szuflada z widelcami...nie była dobrze zamknięta ale oczywiście przez fale zrobioną przez motorówkę
Takich przykładów mam jeszcze mnóstwo i równie dużo jest ich w sieci. Straszne prawda:)
Tak naprawdę jedyny niebezpieczny dla łódki przypadek na całe moje żeglowanie to miałem w Mikołajkach, kiedy to stojąc z położonym masztem, między mostami, duuuża motorówka zaczepiła mnie o achtersztag i wyciągnęła na jezioro, a na łódce była tylko bratowa mojej żony z 3 letnim synem.(pękła cuma dziobowa).
Mam zatem milion powodów aby "nienawidzić to całe motorowodne plemię". -:)
 "Motopompiarzy należy wytępić, wystrzelać albo zamykać w rezerwatach"( ten ostatni pomysł jest nawet niezły)-:).

Jako "stary" liberał żyję i pozwalam żyć innym.
Woda jest dla wszystkich i wszyscy na wodzie powinniśmy się szanować i wzajemnie sobie pomagać(licho nie śpi).
"Czarne owce" są wszędzie ale to nie powód żeby niepotrzebnie antagonizować środowisko, i powielać stereotypy.
Żeby nie było - skutery, "dresmotorówy" i wszystko inne co ma więcej niż 30 kM, to nie moja bajka, ja lubię cichutko i dostojnie stać, lub posuwać się z prędkością przemieszczających się glonów, wszak jestem na wakacjach.

Do zobaczenia na Mazurach s/y Norfin kumpel "motopompiarzy":)
Ps. Na wszelki wypadek pagaj mam zawsze pod ręką:))

środa, 21 marca 2012

Jeszcze o urzędach

Nie czytuję Faktu ale dzięki facebookowi i forum mazury.info.pl przeczytałem oto coś takiego: (cytuję w całości bo linki do artykułów mogą przestać być aktualne)

Miały promować jedyny w świecie kanał z unikatowymi pochylniami, ale nigdy na niego nie wpłyną. Zamówione przez urzędników z Ostródy statki są o 5 cm za szerokie i nie mieszczą się ani w śluzach, ani na pochylniach. Mało tego. Nie przeszły testów, bo zaczęły tonąć. Tak biurokraci utopili trzy miliony złotych!
W przetargu ogłoszonym przez burmistrza Ostródy Olgierda Dąbrowskiego (60 l.) na budowę trzech jednostek, których armatorem miała być należąca do miasta Żegluga Ostródzko - Elbląska wystartowało dziesięć firm. Komisja przetargowa wybrała tę, której oferta była najtańsza.
- Nie liczyło się, że wyłoniony wykonawca nie miał doświadczenia w budowie takich statków. Nie liczył się też kapitał zakładowy firmy i zabezpieczenia w przypadku fiaska budowy. Odrzucono znane stocznie. Pieniądze wydane, a statki nie pływają. Wyjaśnieniem sprawy powinna zając się prokuratura - mówi radna Mirosława Bilińska (39 l.).
Pierwsza z trzech zamówionych jednostek już od roku powinna przemierzać Kanał Elbląski, jednak do dziś nawet nie została odebrana. Stoi na kołkach w zakładzie wykonawcy.
- Jak statek wodowano, to stał się niestabilny. Nie przeszedł próby obciążeniowej i zaczął tonąć - powiedział nam jeden z pracowników ostródzkiego armatora. Potwierdza to urząd marszałkowski w Olsztynie.
- Wpłynęła do nas informacja o niespełnieniu norm niezbędnych do dopuszczenia przez Państwowy Rejestr Statków do ruchu statków po Kanale Elbląskim - informuje Łukasz Bielewski.
Burmistrz Ostródy Olgierd Dąbrowski, na budowę statków otrzymał dofinansowanie z funduszy strukturalnych UE. Jeżeli do końca czerwca statki nie wypłyną, miasto będzie musiało zwrócić dotację wraz z odsetkami. Co na to wszystko burmistrz i wykonawca statków? Nikt nie chciał z nami rozmawiać.


No i co powiecie ?
Śmieszno i straszno zarazem.
Trzymam kciuki za Panią radną...Mam też własne wnioski które, nasuwają mi się z lektury tego i innych artykułów opisujących budowę bubli za moje pieniądze.
Chodzi o ustawę o zamówieniach publicznych. Choć sama ustawa nie nakazuje nikomu, aby jedynym kryterium wyboru oferenta była cena, jednak przez kilka lat prowadzenia działalności, w 98% SiWZ(specyfikacje istotnych warunków zamówienia) cenę była jedynym kryterium wyboru oferenta.
Urzędnicy boją się ustalania dodatkowych kryteriów. Cena jest najważniejsza bo nikt się do tego nie może przyczepić. Dodatkowe kryteria tylko komplikują sprawę bo zawsze znajdzie się ktoś kto zapyta:  A dlaczego gwarancja ma wagę, 20 a nie 15 %, koszty eksploatacji 30% a nie 60 itd.
Żeby mieć święty spokój dajmy cena 100%, i jest blacha na du...ę.
A pieniądze...no cóż tanio zazwyczaj nie znaczy dobrze ale przecież najważniejsza jest: BLACHA NA D...Ę

poniedziałek, 19 marca 2012

Urząd to urząd

Rozmawiam z bankiem o możliwości wzięcia kredytu na inwestycje.
Podobno od jakiegoś czasu zamiast zaświadczeń wystarczy - oświadczenie. Niestety nie wystarcza.
Bank chce papier, że nie zalegam w ZUS, US, itd.
W związku z tym postanowiłem zacząć od US i wybrałem się dzisiaj w celu uzyskania zaświadczenia, że nie zalegam.
Idę do okienka i proszę o wydanie zaświadczenia, a właściwie to coś mnie tknęło i najpierw poprosiłem o sprawdzenie czy nie zalegam. Zaświadczenie kosztuje 21 zł, niby nie majątek ale jednak.
Dobrze zrobiłem.
Okazuje się, że zalegam. Jakiś tam PIT za styczeń 2012. Ale przecież za ten styczeń składałem korektę, i nie powinienem mieć żadnych zaległości. Przypuszczam nawet, że tak jak w przypadku VAT mam nadpłatę.
- A kiedy wysyłał Pan tę korektę? 
(mam przy sobie wszystkie kwity więc chwila poszukiwania) Proszę oto wspomniana korekta a tutaj potwierdzenie, że wysłałem 18 lutego 2012 r.
- Ale w systemie nie ma...Mogę Panu wystawić ale będzie że Pan zalega.
Co mam w takim razie zrobić?
- Musi Pan złożyć w innym okienku wyjaśnienie i jeszcze raz ten PIT.
Składam wyjaśnienie i korektę. Niech mi Pani powie ile to może potrwać ?
- Mamy 14 dni na rozpatrzenie wniosku i uzasadnienia. 
Nieśmiało sugeruję, że to nie ja posiałem te dokumenty...
- W takim razie proszę zadzwonić pod numer...
Dzwonię i po raz już trzeci przedstawiam sprawę, że potrzebuję zaświadczenia, ale nie mogę go dostać bo pomimo że nie zalegam, to zalegam...
- Ma pan te dokumenty przy sobie ?
Tak, a na dodatek złożyłem wszystko jeszcze raz w okienku nr...
- Niech Pan przyjdzie z tym wszystkim do pokoju nr...
Idę... pokazuję dokumenty...
- Ale Pan to złożył dzisiaj...
Dzisiaj po raz drugi, proszę tu jest korekta i dowód jej nadania z datą 18 luty 2011.
- Ale w uzasadnieniu napisał Pan, że korekta jest z powodu pomyłki. Jakiej ? 
No pomyliłem się, dlatego składałem korektę.
- Niech Pan napisze dlaczego się Pan pomylił...
Znaczy, źle policzyłem.
- No dobrze proszę zadzwonić do mnie za dziesięć minut, wprowadzę zmiany, sprawdzę czy Pan nie zalega i wtedy będzie Pan mógł iść do okienka z wnioskiem o zaświadczenie.
Ufff...Jest szansa, że damy radę.
Dzwonię za dwadzieścia minut...
- Jest w porządku, niech Pan składa wniosek.
Poszedłem do kasy, zapłaciłem 21 zł, wypełniłem wniosek. Stoję do okienka...
- Ale tu ma Pan zaległość.
Chwilę temu byłem w pokoju nr ...tam ponownie złożyłem korektę, wyjaśnienie...
- Chwileczkę...No tak mamy tu korektę. Proszę przyjść za dwa dni po zaświadczenie.
WOW
Pełen sukces. Nie zalegam. Wiedziałem o tym od dawna.
Kiedyś podobną sprawę miałem w związku z VAT (podobną bo wtedy miałem nadpłatę). Wtedy wszystko załatwiłem za pośrednictwem telefonu i poczty elektronicznej. Teraz ponieważ zalegałem, znaczy byłem winien nie dało się tego załatwić bez wizyty w Urzędzie.
Ot taka proza życia...
W audycji EKG w porannym bloku TOK FM jest taki blok w którym, goście opowiadają o tym "Co mnie dziwi ?".
No właśnie...

sobota, 17 marca 2012

Wiosna Wiosna Wiosna

Dziś w słońcu temperatura dochodziła do 20 stopni.
Wybraliśmy się z  małżonką nad Zegrze. Masa ludzi wpadła na ten sam pomysł co my, mnóstwo spacerowiczów.
Na zalewie jeszcze lód ale nie wolno po nim chodzić.
Oto kilka zdjęć z naszego spaceru.
kawałki szpilkującego lodu



To jest sposób na zimowanie

piątek, 16 marca 2012

Ciepło coraz cieplej

Nareszcie cieplej.
Dziś za oknem piękne słońce, wszystko wskazuje na to, że już niedługo wybiorę się na mazury.
Przygotowania do sezonu czas zacząć.
Mam już zapisane 2 strony szpejów, które muszę zakupić aby przygotować mojego Norfina do kolejnego sezonu żeglarskiego. Na razie jeszcze smacznie śpi pod plandeką ale już niedługo.
Ahoj żeglarze!!!
Przygotowania do pływania czas rozpocząć-:)

czwartek, 15 marca 2012

O wyczynach i tolerancji

Do napisania tego artykuliku skłoniła mnie gorąca internetowa dyskusja jaka pojawiła się po wypadku jaki przytrafił się Panu Janowi Lisewskiemu, polskiemu kitesurferowi. I nie chcę tutaj skupiać się na kwestii przygotowania tej ekspedycji, to z własnej perspektywy oceni Pan Jan.
Ja wiem, że nie wszystko można przewidzieć.
Dlaczego w ogóle wybrał się na taką wyprawę?
Spytano kiedyś bodaj jakiegoś znanego himalaistę po co chodzić w góry; odpowiedź była szybka i prosta - Bo są.
Dlaczego ja żegluję ? Nigdy się tak głęboko nad tym nie zastanawiałem. Wiem jedno moje życie bez żagli nie byłoby pełne.
Jednym do spełnienia wystarczy telewizor i ciepłe kapcie inni potrzebują trochę innych wyzwań.
Czy żeglowanie jest niebezpieczne - moim zdaniem, nie bardziej niż chodzenie po ulicach, a znajdą się tacy którzy powiedzą inaczej.
Dlatego też drażnią mnie i irytują oceny wyprawy Pana Jana Lisewskiego w stylu, głupota, nieodpowiedzialność, kto za to zapłaci itd.
Na szczęście międzynarodowe konwencje nakazują ratować życie za darmo.
Stosując ten styl ocen, można powiedzieć; głupotą jest przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle, a tak postępuje mnóstwo ludzi.
Ja nie nazywam ich debilami, głupcami itp.
Ludzie popełniają błędy - sztuką jest wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i starać się więcej ich nie powtarzać. 
Panie Janku pomimo że kitesurfing to nie moja bajka, i pewnie nawet bym się nie dowiedział, że wcześniej przepłynął Pan Bałtyk jestem za Panem.

Brawo dla wszystkich którzy pomagali w doprowadzeniu do szczęśliwego zakończenia.
Dobrze, że jest Pan cały i zdrowy. Mówi się, że co nas nie zabije to nas wzmocni.
Szkoda że się nie udało.

środa, 14 marca 2012

Deregulacja lepiej późno niż wcale

Od kilku już lat środowisko żeglarskie, w większości skupione wokół stowarzyszenia Samoster oraz Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych prowadzi szeroko zakrojone działania na rzecz deregulacji przepisów ograniczających swobodę żeglowania rekreacyjnego w Polsce. Efektem tych starań jest zniesienie obowiązku posiadania patentów dla żaglówek o dł. do 7,5 m oraz ostatnio liberalizacja przepisów dotyczących żeglarstwa motorowego(pisałem o tym w tekście o targach Wiatr i Woda).
Za deregulację zabrał się również Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin. 
Brawo Panie Ministrze...
Poluzowanie przepisów dotyczących żeglarstwa przynosi coraz więcej korzyści, stocznie budują jachty żaglowe i motorowe, tworzy się szeroka oferta czarterów. Firmy czarterowe coraz chętniej wypożyczają łódki bez patentu. Odbywa się to na zasadzie pewnego sprawdzianu umiejętności. Przepowiadany przez niektórych "armagedon" na wodzie wcale się sprawdził.
Wszak to nie kwity i patenty prowadzą jachty tylko ludzie. Rośnie również zainteresowanie szkoleniami nie dla "kwitów" ale dla podnoszenia własnych umiejętności i kwalifikacji. Samo stowarzyszenie samoster w niemal każdy wtorek organizuje w warszawskiej tawernie Korsarz wtorkowe spotkania edukacyjne.
Bardziej doświadczeni żeglarze dzielą się tam wiedzą z każdym chętnym, a frekwencja jest bardzo wysoka.
Oczywiste jest, że przedstawiciele zawodów których dotyka deregulacja, bronią swoich racji za wszelką cenę. Ale kropla drąży skałę i tak jak w przypadku naszych żagli nie będzie tragedii.
Kluczem w wielu przypadkach jest ubezpieczenie OC od prowadzonej działalności czy to dobrowolne, czy jak w przypadku wielu z tych deregulowanych zawodów obowiązkowe.
Notariusze będą nadal wydawać akty notarialne, różnego rodzaju taksówki będą nas wozić po miastach  a ja będąc z kumplami na starówce bez obawy, przed mandatem za nieposiadanie stosownych uprawnień do prowadzenia wycieczek będę mógł oprowadzić kumpli po ulubionych knajpach.
Gdyby się okazało, że jestem do niczego kumple by, mnie po prostu więcej ze sobą nie zabrali.